Brak wyników

Kącik Małego Ucznia

17 kwietnia 2019

NR 10 (Marzec 2019)

Czy i czego warto wymagać od małego ucznia?

0 1033

Większość rodziców jest zgodna co do odpowiedzi na pierwszą część pytania. TAK, warto. Natomiast druga część będzie rodzić wiele dyskusji.

Niektórzy rodzice będą zdania, że warto wymagać jak najwięcej, inni powiedzą – to zależy, a jeszcze inni uważają, że mały uczeń wymaga dużego wsparcia. Generalnie ilu rodziców, tyle różnych opinii. Osobiście jestem zdania, że już od pierwszej klasy warto uczyć dzieci odpowiedzialności, umożliwiając im samodzielne podejmowanie decyzji.

Co to znaczy w praktyce? 

Zacznijmy od jednej z podstawowych czynności, jaką jest pakowanie się dziecka do szkoły. Tak długo, jak rodzice będą tę czynność nadzorować lub też wykonywać za dziecko, tak długo dziecko nie weźmie za nią odpowiedzialności. Za każdym razem, gdy zadajemy pytanie: czy spakowałeś się do szkoły?, czy też: pamiętałeś zabrać strój na gimnastykę?, zwalniamy dziecko z konieczności pamiętania, jak właściwie należy się przygotować do szkoły. Część rodziców powie – fajnie to brzmi, ale gdybym nie przypominał o pakowaniu, to połowa rzeczy byłaby niewłożona do plecaka i dziecko mogłoby dostawać uwagi. Zapytam – i co z tego, że maluch raz czy drugi czegoś zapomni? Co najwyżej dostanie uwagę, albo nie będzie miał na czym pracować, lub będzie musiał w domu przepisywać notatki do zeszytu. To właśnie takie doświadczenia jak błędy, wpadki, pomyłki czy porażki uczą nas najbardziej, najszybciej i najskuteczniej. 
 

Ważne

Jeśli dziecko zacznie doświadczać konsekwencji swoich decyzji, to wcześniej czy później nauczy się planować i zapobiegać. Jest szansa, że młody uczeń odkryje, że najlepiej jest pakować się wieczorem z planem lekcji w ręku, bo rano często jest jeszcze śpiący. A może uzna, że warto kłaść się wcześniej, bo potrzebuje dodatkowych 5 minut, by się spakować. Strategii może być kilka, ważne, by pozwolić dziecku na wdrażanie własnych pomysłów. 



Prowadząc treningi umiejętności rodzicielskich wielokrotnie mam okazję rozmawiać z rodzicami na tematy szkolne i przedszkolne. Obserwuję, że w ostatnich latach rodzice bardziej wyręczają swoje dzieci niż kiedyś. Na jednym z warsztatów mama 6-latki opowiadała, jak pakuje swoją córkę do przedszkola, na basen i na angielski. Zapytała mnie od kiedy należy wdrażać samodzielne pakowanie. Powiedziałam: już! – Ale jak to? – usłyszałam – ja myślałam, że powiesz od 9 lat, no może 8. Dodam, że ta mama jest niezwykle troskliwa. Zaproponowałam jej, by pozwoliła córce samodzielnie spakować się na basen oraz by stało się to jej obowiązkiem. To, co może robić, to dzień wcześniej dwukrotnie przypomnieć o basenie. Na następnych warsztatach mama opowiedziała, co się wydarzyło. Na początku zakontraktowała z córką, że chce, by od tego tygodnia samodzielnie pakowała się na basen, jak się okazało – z radością przyjęła propozycję. Wieczorem, dzień przed, mama przypomniała jej o basenie. Rano przed wyjściem do przedszkola spytała, czy jest spakowana. Mimo, że usłyszała odpowiedź – tak – ciągle zastanawiała się, czy córka spakowała czepek, klapki, ręcznik, kostium. Całą drogę do przedszkola nad tym rozmyślała. Po tym jak córka weszła do sali, przez chwilę chciała zajrzeć do plecaka i sprawdzić. Powstrzymała się. Pojechała do domu i nadal myślała. Wielokrotnie miała ochotę sprawdzić zawartość plecaka, spakowała nawet drugi, awaryjny. Zanim jednak wyjechała z garażu, zmieniła zdanie i zostawiła awaryjny plecak w domu. Czekając na córkę w szatni ponownie miała ochotę zajrzeć do plecaka i sprawdzić. Pomyślała, że jest jeszcze czas, by wrócić do domu. Powstrzymała się jednak i w końcu dotarły na basen. W szatni okazało się, że córka yła kompletnie spakowana. Jedyna rzecz, która zaskoczyła mamę, to kostium, który był strojem baletnicy z tiulową spódnicą. Pomyślała sobie – ok, niech w tym pływa. Po basenie zapytała – jak się pływało w tym kostiumie? Fajnie – usłyszała. Pamiętała z warsztatów, że co by się nie wydarzyło, nie wolno dziecka krytykować, pouczać, mówić „a nie mówiłam”. Na kolejnych warsztatach dodała, że za drugim razem córka spakowała już normalny kostium.

Ta historia pokazuje, że to częściej rodzice nie są gotowi oddać kontroli dziecku. Ta mama cały dzień rozmyślała, jak jej córka poradziła sobie ze spakowaniem swoich rzeczy. Było to dla niej niezwykle ważne doświadczenie, które pokazało, nad czym ona, jako rodzic, musi popracować.

Na warsztatach rodzicielskich, na których pracuję w oparciu o Pozytywną Dyscyplinę, często powtarzam rodzicom – pozwólcie dzieciom doświadczać, pozwólcie im popełniać błędy, bo błędy to wspaniała okazja do nauki.

A co z nauką?

Nie będę odkrywcza i napiszę dokładnie to samo – pozwólcie dzieciom doświadczać konsekwencji swoich decyzji. Zapewne wielu rodziców pomyśli – bez przesady, pakowanie to jedno, ale nauka to już poważna sprawa i nie wyobrażam sobie nie sprawdzać lekcji, nie kontrolować ocen. Inni powiedzą – moje dziecko jeszcze nie jest wystarczająco samodzielne, ja muszę mu pomóc. A jeszcze inni uznają, że to oznaczałoby brak zaangażowania i troski z ich strony. Na początku warto sobie zadać pytanie – dla kogo uczy się moje dziecko? Czy dziecko uczy się dla dobrego samopoczucia taty? A może dziecko uczy się i zdobywa dobre oceny dla mamy, by mogła o tym opowiadać przy rodzinnym obiedzie? Czy może jednak uczy się dla siebie? Jeśli uważacie, że dziecko uczy się dla siebie – okażcie mu to wspierając je. Jak myślicie, co czuje dziecko, które wracając do domu, przekraczając próg, od drzwi słyszy serię pytań: odrobiłeś lekcje na świetlicy, co było dziś zadane, pokaż zeszyt, co mówiła pani, jaką ocenę (naklejkę) dostałeś. 

Jestem mamą trojga dzieci, w wieku szkolnym – 9, 12 i 14. Każde dziecko jest inne, każde ma inne talenty i zdolności, w mojej ocenie moje pociechy uczą się dobrze. Są przedmioty, z których mają świetne oceny i przedmioty, gdzie średnia to 3. Od samego początku były wdrażane do samodzielności. 

Na początku czwartej klasy moja środkowa córka powiedziała mi, że przyroda jest trudna i chyba nie będzie mieć dobrych ocen. Spytałam ją, czy czegoś ode mnie potrzebuje. Usłyszałam – nic, tak tylko ci mówię. Parę dni później położyła mi kartkę na stole i mówi – mamo, podpisz to proszę. To była zgoda na udział w zajęciach wyrównawczych z przyrody. Pomyślałam sobie wtedy – jaka ona jest samodzielna i odpowiedzialna. Zdiagnozowała swoją słabą stronę, znalazła rozwiązanie i je wdrożyła. Podobnych sytuacji jest więcej, za każdym razem dzieci coraz bardziej wzmacniają swoje poczucie sprawstwa, poczucie swojej mocy i wpływu. Oczywiście są też momenty, kiedy moje dzieci proszą mnie o pomoc i wtedy pomagam. To co ważne, pomagam na wyraźną prośbę naszych dzieci, nie wyrywam się jak ratownik. Czekam. 
 

Pamiętaj

Dziecko od samego początku powinno być uczone, że nauka to jest jego odpowiedzialność, to jest jego sprawa czy i jak odrabia lekcje, czy i jak się przygotowuje do lekcji i sprawdzianów, oraz że oceny są pewną informacją zwrotną na temat jego wiedzy. Równie ważne przy tym wszystkim jest dawanie wsparcia oraz potwierdzanie dziecku swojej gotowości pomocy, jeśli będzie tylko taka potrzeba. 



Czasem, jak coś mnie niepokoi, to pytam, mówię o swoich obawach i sprawdzam, czy dziecko nie potrzebuje wsparcia. Był taki moment, kiedy zrezygnowaliśmy z prywatnej szkoły na rzecz państwowej. Mój syn był przyzwyczajony, że cały materiał jest przerabiany na lekcjach i to mu wystarczało, bo ma świetną pamięć słuchową. Tak więc w pierwszym roku po zmianie oceny spadły. Mój syn musiał na nowo nauczyć się uczyć. Pod koniec pierwszego semestru złapał kilka jedynek z jednego przedmiotu. Istniało ryzyko oceny niedostatecznej. Zapytałam go, czy jest świadomy sytuacji. Powiedziałam, że jestem zaniepokojona. Chwilę rozmawialiśmy i na koniec zapytałam go, czy nie potrzebuje mojego wsparcia. Odpowiedział, że ma plan naprawczy. A ponieważ nadal miałam wątpliwości, poprosiłam go, by o nim opowiedział. To co usłyszałam względnie mnie uspokoiło i postanowiłam zaufać synowi. Syn wdrożył co zaplanował i ostatecznie uzyskał semestralną ocenę 3. Odetchnęłam z ulgą i pomyślałam, że naprawdę warto uczyć dzieci odpowiedzialności i odpuszczać kontrolę. 

Okres wczesnoszkolny, czyli klasy I–III, to idealny moment na wdrażanie dzieci do samodzielności. Tutaj nie ma ryzyka braku promocji do następnej klasy. A przynajmniej ja nie słyszałam o takim przypadku. Czym wcześniej zaczniemy uczyć dzieci samodzielności, tym będą bardziej zaradne w dorosłym życiu. Znacznie trudniej jest zacząć uczyć tych kompetencji później, kiedy dziecko jest w 4 czy 6 klasie. 

Zatem moja ostatnia rekomendacja jest dokładnie taka sama jak pierwsza – pozwólmy dzieciom doświadczać, pozwólmy im popełniać błędy, bo błędy to wspaniała okazja do nauki. To samo dotyczy wszystkich innych obowiązków szkolnych. 

Przypisy